Do przeczytania „Stonera” zachęciła mnie nie tylko entuzjastyczna recenzja zaprzyjaźnionej osoby, ale również informacja, że książka ta, wydana w 1965 roku poniosła totalną klapę, a dopiero czterdzieści lat później, dawno po śmierci autora, stała się powieścią kultową, wręcz bestsellerem. Czytając tę książkę od razu próbowałam więc dociec, co takiego w niej jest, że stała się ważna dla współczesnych ludzi, a w latach sześćdziesiątych nie została doceniona. I to był całkowicie błędny tok myślenia.
Przeczytałam posłowie tłumacza - Macieja Stroińskiego i wszystko stało się jasne. Ta książka była tak samo anachroniczna pięćdziesiąt lat temu, jak jest dzisiaj. „Tak już się nie pisze” – wyjaśniała agentka Williamsa, tłumacząc brak zainteresowania wydawców książką – „przeciętny czytelnik może się zrazić posępnością tej historii”. To prawda: narracja jest sucha, obiektywna, z wszechwiedzącym narratorem, który jednak rzadko zagląda do umysłów bohaterów i bardzo niechętnie opisuje ich w działaniu. Williams zadowala się skrótami myślowymi w rodzaju: „Mimo wytrwałości, hartu ducha i uporu czuł się wewnętrznie rozdarty.” Taki styl, jak dowiedziałam się z posłowia, interpretatorzy pisarza nazywają „plain” czyli „prosty, jasny, czysty, klarowny, zrozumiały, rzeczowy, nieozdobny, cichy i skromny”. I wszystko by było w porządku, skromność jest zaletą, gdyby nie ten potworny ból istnienia.
Williams opisuje bohatera, któremu tak ciężko w życiu, tak ciężko, tak okrutnie ciężko… Jeśli przez chwilę pojawia się jakieś światełko w tunelu, to zaraz gaśnie. No nic, tylko wyć z bólu, razem z bohaterem. Nasz bohater nie wyje jednak, tylko potulnie cierpi.
Ta książka jest tak smutna, że w trakcie czytania można popaść w głęboką depresję. Normalnie, jak się czyta o takim smętnym życiu innych ludzi, to budzą się refleksje w rodzaju: no nie, jeszcze nie jest ze mną tak źle, inni mają gorzej, więc jakiś optymizm jest. A tu nic. Bohater budzi takie współczucie, że miałoby się ochotę nim wstrząsnąć i powiedzieć: chłopie, obudź się, nie musisz tak żyć, zrób coś! A on uparł się, żeby być nieszczęśliwym i jest, aż do śmierci.
Maria Skłodowska-Curie twierdziła ponoć, że „smutne książki można wytrzymać tylko, kiedy się jest młodym”. Jakoś wytrzymałam do końca, więc może nie jestem jeszcze taka stara. Jeżeli więc czujecie się wystarczająco młodzi – czytajcie „Stonera”. I styl, i bohater mogą budzić opór wielu czytelników. Ja akceptuję takiego bohatera, chociaż go nie lubię, ale przecież nie o to chodzi, żeby wszystkich kochać. Najbardziej mnie uwiera zachowanie żony. Nie rozumiem, dlaczego zdecydowała się wyjść za Stonera, nie wiem, dlaczego później tak postępuje. Bo taka już jest? Nie znajduję innego wyjaśnienia, a to niedobrze. I gdybym miała szukać słabości - to właśnie w tym miejscu.
A teraz wyjaśnienie zagadki: co wpłynęło na popularność tej książki i sprawiło, że pisarz stał się „znany z tego, że nie jest znany”. Oczywiście marketing, a w tym wypadku propaganda szeptana. Poszło w świat, że książkę trzeba przeczytać, i tak to działa.
Niedawno trafiłam na artykuł o autorze, którego niedoceniony kryminał po kilku latach się bestsellerem, ponieważ córka zareklamowała ojca na tik-toku. Zajrzałam do recenzji książki i okazało się, że to totalna szmira, w przeciwieństwie do książki Williamsa, która jest obiektywnie dobra.
Wniosek? Po co pisać dobre książki? No po co? Żeby zostać „odkrytym” kilkadziesiąt lat po śmierci?
Chi chi. Nawet po śmierci nie wszystkim sie uda. Nie każdy ma córkę i to jeszcze z kontem na TikToku. Tak, że ten, no kompletna beznadzieja. : -))))) Chyba trza będzie pisać dla fanu ;-)
OdpowiedzUsuńOj, znowu mnie Google nie rozpoznał, ale to ja - Eliza
UsuńNo nie da się tak żyć, Pani Dobrodziejko, no nie da...Dla fanu, albo dla mamony, ale to inny departament ludzkości...
UsuńA z tymi kłopotami z logowaniem, to chyba wiem, o co chodzi. Jak raz się zalogujesz do konta Google z jednego urządzenia, to potem nijak nie idzie dodać komentarza z innego urządzenia, nawet, jak próbujesz się od nowa zalogować. Trzeba się najpierw wylogować z tego pierwszego. Albo używać jednego urządzenia, co jest wkurzające, no bo jak to? Ale z guglami nie wygrasz.
Usuń