Ale to było wymęczone!
Trzecia część cyklu, powielająca nieustannie wątki z poprzednich odcinków. Jeśli ktoś zaczął od części trzeciej, nie musi czytać poprzednich, bo dowiaduje się ze szczegółami wszystkiego, co się wcześniej wydarzyło. Kto czytał wcześniejsze książki, a nawet tylko pierwszą, tak jak ja, będzie bez przerwy się wkurzał, że przecież to wszystko już było.
Mamy kilku bohaterów, narratorów pierwszoosobowych, którzy od początku się mylą, bo prawie każdy z nich zabił człowieka, i autorka przypomina o tym czytelnikowi przy lada okazji. Chyba, żeby się utrwaliło, że to kryminał, bo można przecież przysnąć i zapomnieć.
Długo nie wiadomo, kto właściwie jest głównym bohaterem, a kiedy wreszcie się to wyjaśnia, Lena coraz bardziej zaczyna irytować. Autorce zabrakło pomysłu na jakąś przygodę dla tej postaci w tym odcinku, więc nadmuchuje wątek ucieczki do monstrualnych rozmiarów. Obsesja Leny, która w każdej napotkanej osobie, od najlepszej przyjaciółki, po taksówkarza czy dyrektora hotelu widzi wroga, nie wprowadza suspensu, tylko powoduje odruch ziewania. No mogłaby już przestać się wygłupiać – myśli sobie czytelnik i czeka na prawdziwe zagrożenie - ale się nie doczeka.
Suspensu również czytelnik nie doświadczy, bo te same wydarzenia opisywane są z punktu widzenia kilku osób (naprawdę, chyba tym autorom płacą od strony). Skoro my już wiemy, co się wydarzyło, a tylko kolejny bohater o tym nie wie, to mamy powtórkę z rozrywki, czyli nuda, nuda, nuda.
I jeszcze ta szerząca się coraz bardziej plaga narracji wielokrotnej, w pierwszej osobie, kiedy dochodzi do sytuacji, w której narrator musi opisać własną śmierć w stylu: i zrobiło mi się ciemno przed oczami. Ale, na szczęście, jeszcze zdążył wcześniej wszystko wam to opisać, drodzy czytelnicy. No zuch! Brawo! Kocham takie kwiatki.
Przed klapą ratuje tę książkę sensownie skonstruowana i dobrze zapętlona intryga, i naprawdę zaskakujące zakończenie jednego z wątków, chociaż pozostawienie motywu zbrodni bez wyjaśnienia, powoduje niedosyt. Przecież od początku wiedzieliśmy kto zabił i co knuje, ważniejszym więc powinno być wyjaśnienie - dlaczego. Ale tego się nie dowiedzieliśmy.
„Oskarżona” to książka wyłącznie dla tych, którzy hołdują zasadzie: znacie, to posłuchajcie, albo dla tych, którym trzeba powtarzać trzy razy, żeby zrozumieli.
Tak to bywa, kiedy autor ma pomysł na jedną książkę, a każą mu (albo wydaje mu się, że sam jest taki sprytny) zrobić z tego kilka. Stachulę też już odhaczam na coraz dłuższej liście porzuconych. I kogo ja teraz będę czytać?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz