Zaliczam kolejnego klasyka z gatunku: no dobrze, wszystko w porządku, fajnie się czyta, porządna intryga, ciekawy temat, ale zupełnie nic się nie stanie, jeśli tej książki nie przeczytacie.
Jak ten świat się zmienia! I proszę! Czasami również na lepsze!
Akcja „Igły” dzieje się w czasach II wojny światowej, książka została opublikowana w 1978 roku, ale gdyby została wydana dzisiaj, wszystkie czytelniczki, nieważne, czy z parasolkami czy bez, nie pozostawiłyby na autorze nawet suchej nitki. Żaden autor mężczyźniany w dzisiejszych czasach nie odważyłby się czegoś takiego napisać.
W pokonaniu niemieckiego super-szpiega (nic nie zdradzam, nawet przedszkolaki wiedzą, że Niemcy przegrały tę wojnę) największą rolę odegrała kobieta. No i super. Tylko, że autor co chwila zachwyca się: cóż za kobieta! Czterdzieści lat temu ten zachwyt zapewne brzmiał niewinnie. Dzisiaj odczytuje się to zupełnie inaczej: popatrzcie, to niewiarygodne, kobieta, a dała sobie radę! Gdyby to był facet, to normalka. Ale kobieta!? To jakaś anomalia przyrodnicza!
Jak to dobrze, że w dzisiejszych czasach kobiety już nie muszą nikomu udowadniać, że też potrafią i literaci dobrze o tym wiedzą.
W dzisiejszych czasach kobiety nie muszą nic udowadniać, to prawda, bo mają ,,udowodnione z urzędu,, tak jak Murzyni, pederaści, mniejszości seksualne oraz migranci (pod warunkiem, że są kolorowi ).
OdpowiedzUsuńObawiam się, że "z urzędu", to tylko śmierć jest wszystkim równo przydzielona. O wszystko inne trzeba walczyć, niezależnie od płci czy koloru skóry.
Usuń