COŚ DLA PENSJONAREK
Obiektywnie rzecz biorąc – to nie jest zła książka, a nawet całkiem dobra biorąc pod uwagę to, co się teraz wydaje.. Tło obyczajowe doskonale przedstawione, konstatacje, jak zawsze u tej autorki bezcenne. Ale…
O ile obserwacje życia dorosłych z punktu widzenia dziecka są interesujące, jeśli tych dorosłych dotyczą, to jednak, gdy gdzieś tak od połowy powieść zamienia się w „pamiętnik z okresu dojrzewania”, treść zaczyna robić się ciekawa wyłącznie dla ograniczonego grona odbiorców. Tak naprawdę, to nie wiem dla kogo. Czytelnik trochę bardziej dojrzały, niż nastoletnia dziewica zaczyna się nudzić i przerzucać kartki na przyspieszonych obrotach. Nastolatki raczej po tę książkę nie sięgną, bo jednak niektóre treści są dla nich za poważne i zbyt anachroniczne. Małolaty, jeśli już coś czytają, to „Zmierzch”. Autorka nie wcelowała w target, że się tak brzydko wyrażę.
Ktoś kto zna „Sagę neapolitańską” Ferrante, czytając „Zakłamane życie dorosłych” będzie miał również poczucie, że miejscami czyta odrzuty, które nie zmieściły się w poprzednich książkach. Deja vu.
Zakończenie na pewno spodobałoby się przedwojennym pensjonarkom. Dzisiejsze nastolatki raczej się nie zbulwersują. Ja też nie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz