WINTER IS
COMING
Uwaga! To nie jest
recenzja dla facetów!
Może gdybym doczytała tę
książkę do końca, mogłabym zachwycić się nią tak, jak większość czytelników.
Ale autor nie dał mi takiej szansy.
Kiedy czytnik pokazał 25%,
a ja nadal nie dowiedziałam się, kto jest bohaterem i o co w tym wszystkim będzie
chodziło – odpuściłam. Odpuściłam również dlatego, że przez jedną czwartą
powieści autor skupia się prawie wyłącznie na scenach militarnych, a ta
tematyka interesuje mnie mniej więcej tyle, co traktat o rozmnażaniu się muszki
owocówki.
Atakują, odpierają atak.
Piechota, konnica, łucznicy. Odpierają atak, atakują. Łucznicy, piechota,
konnica. I tak w kółko, z dziesięć razy. Przestałam liczyć.
Bitwa, więc niby powinno
być dramatycznie, ale nie jest, bo zupełnie nie wiadomo, komu kibicować. U
takiego Sienkiewicza, na przykład, nie mamy wątpliwości, że trzeba trzymać z
Kmicicem, Skrzetuskim czy panem Wołodyjowskim, i wtedy żadna bitwa nie jest straszna
i można ją ścierpieć w imię wyższych celów, a tu? Nie pomaga nawet to, że bitwa
opisana jest z punktu widzenia obrońców, ponieważ nie mamy do nich żadnego
stosunku emocjonalnego. Wszyscy są anonimowi (to nic, że niektórzy nawet mają
imiona), nie wiemy kto jest dobry, a kto zły. Obrońcy twierdzą, że to oni są
dobrzy, bo zostali napadnięci. Ale może najeźdźcy mieli naprawdę dobry powód,
żeby zaatakować? Może walczyli o przetrwanie?
Dotrwałam z bólem do końca
tej bitwy tylko dlatego, aby dowiedzieć się, po co autor tę historię opowiada.
Dlaczego właściwie oni się tłuką? Nie dowiedziałam się. Odpowiedź: tłuką się,
bo ludzie od początków świata tak robią i sami nie wiedzą dlaczego – nie
satysfakcjonuje mnie, niestety.
Czytając tę książkę nie
mogłam uwolnić się od skojarzeń z „Grą o tron”. Tu jest Górska Straż, tam
Nocna. Tu jest lodowiec, który rozgradza krainy – tam lodowy mur. I za
lodowcem, i za murem mieszkają barbarzyńcy, którzy są zagrożeniem. Tylko
czekałam, aż ktoś rzuci: winter is coming. Być może wszystkie powieści w tym gatunku
wyglądają podobnie. Nie wiem, bo fantasy mnie nie wciąga, więc małe mam możliwości
porównania.
Chyba zupełnie mi nie po
drodze z panem Wegnerem, i tego będę się trzymać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz