GDY AUTOR SAM ZNIECHĘCA
To nie był najlepszy
pomysł, żeby na pierwsze spotkanie z autorem wybrać jego najnowszą książkę.
Nareszcie wiem, dlaczego
tak mnie wkurzają niedokończone wątki. Właściwie, już wcześniej wiedziałam, ale
teraz mogę wam przedstawić dowód czarno na białym. Zaczęłam od końca i teraz
nie mam żadnej motywacji, żeby przeczytać wcześniejsze książki autora.
Skoro w „Zapachu śmierci”
Beckett wyjaśnił, co stało się z jego żoną i córką, to nie będę przecież sięgać
po powieść, która tego wątku dotyczy, jeśli dobrze wiem, jak się skończy.
Skoro autor powiedział mi,
że w poprzednich odcinkach bohater dostał nożem w brzuch i przeżył, a sprawca
uciekł i zapadł się pod ziemię, ale właśnie powrócił w najnowszym odcinku, to
czytanie części dotyczącej nożownika nie ma najmniejszego sensu. Czy jest tu
ktoś, kto lubi spoilery?!
Autorzy! Szanujcie czasem
swoich czytelników. Nie tylko tych już „złapanych”, ale też potencjalnie
nowych.
A tak poza tym, to trochę
mnie pan Beckett wynudził. Za dużo profesjonalnych opisów (z całym szacunkiem
dla rzetelnej dokumentacji tematu antropologia sądowa), za mało suspensu,
ciągnące się zakończenie. Całość przeciętna, można przełknąć, ale do pana
Becketta już nie wrócę, z powodów, jak wyżej.
„Sam tego chciałeś,
Grzegorzu Dyndało”.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz