FAREWELL*
Ależ mi się to dłużyło!
To ma być powieść sensacyjna? A gdzie zwroty akcji?
A gdzie dygot serca o los bohatera? A gdzie efektowne cliffhangery i niepokój,
co będzie dalej? U Mroza (żarcik – kosmonaucik).
No cóż, znów się narażam, ale twórczość Marka
Krajewskiego w kwestii absurdalności fabuły coraz bardziej zmierza w kierunku
trendów wyznaczanych przez najpłodniejszego. Na szczęście w kwestii języka i
wiernego odwzorowania historycznych realiów na Krajewskiego wciąż można liczyć,
ale to za mało, żeby stworzyć wciągającą opowieść.
Jeśli nie jest to powieść sensacyjna, to jaka? Mam
kilka pomysłów.
Podręcznik dla szpiegów nieudaczników.
Wszyscy szpiedzy, nasi i obcy (z Popielskim
włącznie) to patałachy. Popełniają karygodne błędy, dają się wciągać w
zasadzki, wodzić za nos, i wymyślają skomplikowane intrygi, które nie mają
prawa się udać. No to się nie udają.
Powieść krajoznawcza.
Popielski podróżuje sobie między Lwowem, Równem,
rumuńską granicą, Warszawą, Gdańskiem, Sopotem i podziwia co się da.
Powieść dla tych, którzy przysypiali na lekcjach
historii.
Jeśli ktoś nie zapamiętał ze szkoły, kim był
Eligiusz Niewiadomski i nie wie w którym roku i w jaki sposób zmarł Józef Piłsudski,
to może zakończenie go zaskoczy.
Powieść dla pechowców.
Będą podbudowani. Popielskiemu nic się w tej książce
nie udaje, a nawet jak mu się coś uda, to satysfakcji ma z tego niewiele, co
jednak nie przeszkodzi mu w przyszłości zostać słynnym detektywem.
Powieść dla erotomanów teoretyków.
Popielski co chwila zastanawia się, jak by tu wychędożyć
jakąś panienkę. O wiele częściej się zastanawia, niż to robi.
No, bardzo mi przykro, ale po „Ludzkim zoo”
(recenzja z 18 listopada 2018) natrafiam na kolejny
niewypał Krajewskiego.
Farewell mister Marek, farewell.*
Niniejszym odwieszam szlaban na czytanie polskich
debiutów kryminalnych. Debiutanci może i są nieporadni, ale przynajmniej chce
im się chcieć.
*Farewell miss Iza,
farewell.
Jak ktoś nie rozpoznał
cytatu, to niech sobie wygugluje.
Zgadzamsię, Krajewski staje się coraz nudnejszy. Jest już taki "wielki", że nie musi się starać. Najpłodnioejszego nie czytam od dawna, bo ile można? Lubię polskie kryminały, nawet te trochę nieporadne, ale autorów tych najbardziej reklamowanych (Bondę, Puzyńską, Krajewskiego i jeszcze innych najbardziej znanych) nie trawię.
OdpowiedzUsuńBo ci najbardziej „wypromowani” po prostu już nie muszą się starać. Szkoda.
Usuń