Nie przejmujemy się losami bohaterów, ponieważ żadnego z nich nie poznajemy wystarczająco dobrze, ale również dlatego, że każda z postaci sprawia wrażenie karykatury, i to zbudowanej według tego samego schematu. Wszyscy dorośli są odrażający i źli (w mniejszym lub większym stopniu), wszystkie dzieci są ofiarami tych okropnych dorosłych, którzy w ogóle nie potrafią się nimi zająć (rodzice, szkoła). Tylko postać Klementyny ma jakiś potencjał, tu mogłaby się rozegrać walka dobra ze złem, ale autor zbyt wcześnie zdradza nam jej sekret. Zapewne znajdzie się wielu czytelników, którzy nie dostrzegą w tej postaci inspiracji bohaterką głośnego reportażu Mariusza Szczygła, więc przeszłość nauczycielki mogłaby być dla nich zaskoczeniem.
Powieść nie jest też kryminałem (choć trupy padają), bo nieudolne próby bohaterów, by odkryć sprawcę zabójstwa naprawdę trudno nazwać śledztwem, nie jest również thrillerem, bo suspensu w niej nie uświadczysz. Dzieje się tak dlatego, że Chmielarz popełnia klasyczne błędy debiutantów. Przedstawia kilka razy te same sytuacje z różnej perspektywy, nie wiadomo w jakim celu, bo druga perspektywa nie wnosi niczego nowego. Po co opisywać dylematy męża, postaci ewidentnie drugorzędnej, który wylewa żale, że żona go porzuciła, skoro czytelnik doskonale wie, że wcale go nie porzuciła, tylko nie żyje? Albo: jeśli dobrze wiemy co dzieje się z zaginionym chłopakiem, to gdzie jest thrill w jego poszukiwaniach? Autor dorzuca jeszcze, jakby za mało było grzybków w tym barszczu, aferę reprywatyzacyjną, chociaż na przebieg akcji nie ma ona żadnego wpływu. To wszystko są zapchajdziury.
Zakończenie pod względem psychologicznym (tylko decyzja Klementyny) nawet mi nie przeszkadza. Jednak wymyślając motyw działania mordercy, autor poszedł najbardziej uczęszczanym i najłatwiejszym szlakiem, takim, który wybierają początkujący autorzy, gdy nie potrafią znaleźć lepszego rozwiązania. Chmielarz zasadniczo potrafi, ale tym razem poszedł na skróty. Nie mogę też powstrzymać się przed pytaniem: i co, policja naprawdę da się nabrać na takie numery? Zupełnie nie wierzę.
Wojciech Chmielarz „Rana”, Chmielarz „Rana” opinie, Wojciech Chmielarz „Rana” recenzja
Osobiście odniosłam wrażenie, że ta książka wchodzi dobrze, bo napisana jest mocno "współczesnym", szybkim i prostym językiem. Ale potem, jak człowiek spojrzy na to, ile w tym świecie jest zła... Kurcze, tak nie wygląda rzeczywistość! Fakt też, że tych postaci jest tam po prostu za dużo.
OdpowiedzUsuń