BEZ CHEMII
To jest bardzo solidna książka.
Bardzo solidna. Ale im dłużej powtarzam sobie, że jest solidna, tym bardziej nie
chce mi się o niej pisać. Piszę więc dla porządku, bo to dla mnie nowy autor,
więc warto nie zapomnieć, że został „zaliczony”.
Wszystko niby jest na tak:
logicznie przeprowadzona intryga, dwa tropy, a do końca nie wiemy, który
doprowadzi do rozwiązania zagadki, akcja najpierw dość wolna, ale potem się
rozkręca, detektyw porządny, jego ekipa ciekawa, choć może za bardzo
świętoszkowata, i nawet czasy też ciekawe, bo śledztwo sięga górniczych
strajków w Wielkiej Brytanii z epoki sprzed pani Thatcher: dzieci kwiaty,
marihuana, ruchy marksistowskie, te klimaty.
Zupełnie nie mam się czego
czepić, ale też nie potrafię się zachwycić. Ale powtarzam, książka jest
solidnie napisana i obiektywnie może się podobać. Tylko pomiędzy mną i panem
autorem jakoś zupełnie nie zaiskrzyło. Bywa.
Upały sprzyjają czytaniu. Leżymy na plaży i ... No nie, nie leżymy na plaży. Ale do rzeczy. Czytanie Petera Robinsona zacząłem od ,, Skrawek mojego serca,,. Dalej już poszło. Co stwierdzam, ma pozycje lepsze i gorsze. Najlepsze według mnie ? ,,Czas posuchy,, , i ,, Kameleon,, z detektywem Banksem oraz ,,Trucicielka,,. ,,Dzieci rewolucji,, ? to taki średniaczek.
OdpowiedzUsuńNajwidoczniej źle trafiłam z wyborem pierwszej książki. Ale nie skreślam Robinsona. Przetestuję może którąś z tych, które wspominasz.
Usuń