BEZ KROPKI NAD „I”
Tylko na portalu Lubimy Czytać
znalazłam dziewięć (!) powieści zatytułowanych „Oszukana”. No cóż, mało
oryginalny tytuł może nie zachęca do sięgnięcia po książkę, ale przecież też
nie odrzuca. Zawartość książki dorównała jednak oryginalnością tytułowi.
Nazwisko Magdy Stachuli od
jakiegoś czasu obijało mi się o uszy, więc przyszła pora, aby przekonać się dlaczego.
„Oszukana” utkana jest z
najbardziej popularnych motywów eksploatowanych na okrągło w thrillerach. Inna
sprawa, że utkana jest naprawdę precyzyjnie i po mistrzowsku. Niestety, ktoś
kto dużo czyta, zwłaszcza zagranicznych powieści w tym gatunku, co chwila
będzie miał wrażenie deja vu. Na tle polskim porównanie wypada trochę lepiej.
Autorka wie, jak prowadzić
narrację, aby czytelnik nie mógł się od książki oderwać. Wątki ładnie się
przeplatają, zazębiają, nic nie dzieje się bez przyczyny i wszystko we
właściwym czasie (no, prawie wszystko: gdyby na przykład informacja, jaki
stosunek ma bohaterka do swojego byłego chłopaka nie została ujawniona tak
szybko, bardziej byśmy się o nią martwili w późniejszych scenach). Autorka nie
ma też skłonności do wodolejstwa, co ja akurat bardzo cenię. Intryga
przeprowadzona konsekwentnie, logicznie i jest prawdopodobna – ewenement wśród
polskich autorów (no dobrze, wyzłośliwiam się, innym czasami też się udaje).
Chciałabym zachwycić się tą
powieścią bardziej, ale nie mogę, bo czegoś mi w niej brakuje. Próbuję więc dociec,
co mogłoby być tą kropką nad „i”. Czy pomogłoby na przykład bardziej zamknięte
zakończenie? Po namyśle odrzucam ten pomysł. Dalsze losy postaci zostały
wystarczająco zasugerowane i w przypadku tej powieści to najlepsze rozwiązanie.
Powiedzenie czegoś wprost zepsułoby klimat.
Dopiero po przespaniu się z
problemem odkryłam, co mnie uwiera: brak stosunku emocjonalnego do głównej
bohaterki. Przez większość książki wiem o niej tylko tyle, że ucieka, bo ma coś
na sumieniu i ukrywa się, bo strasznie kogoś się boi. To mocny chwyt dramaturgiczny,
ale gdy powtarzany jest zbyt często – bohaterka wszędzie widzi wrogów, a
czytelnik nie wie czy to prawda czy imaginacja - zaczyna się robić męczący.
Nawet gdy dowiaduję się o Lenie trochę więcej, to wciąż zbyt mało, żeby ją
polubić. Gdybym dostała taką szansę, dziewczyna interesowałaby mnie bardziej. O
wiele dramatyczniejszą postacią jest Nikodem, szczególnie w kontekście
postępowania jego matki (matka w ogóle kradnie show). Szkoda, że Lena nie jest
tak wielowymiarowa i nie budzi takich emocji.
Na pewno będę śledzić dalsze
poczynania Magdy Stachuli. Warsztat ma opanowany bardzo dobrze, drobne błędy
pewnie wyeliminuje nabierając doświadczenia, a więc jest nadzieja, że
oryginalniejsze pomysły pewnie też kiedyś przyjdą. Takie pomysły jednak rodzą
się na kamieniach, więc niewykluczone, że trzeba będzie trochę poczekać.
Tagi: Magda Stachula „Oszukana”, Magda Stachula „Oszukana” opinie, Magda Stachula „Oszukana” recenzja
Tagi: Magda Stachula „Oszukana”, Magda Stachula „Oszukana” opinie, Magda Stachula „Oszukana” recenzja
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz