JACK REACHER Z GROCHOWA
Dziwne. Całkiem fajna książka i
nikt jej nie czyta? Nikomu na portalu Lubimy Czytać nie chce się nawet skrobnąć
recenzyjki?
Na Legimi powieść dostępna jest
już od ponad miesiąca, czyżby nie dotarła do zwykłych księgarń? A może po prostu wydawcy
nie chciało się ruszyć nawet małym palcem, aby poinformować o nowości
czytelnika? Szkoda, bo książka ma sporo zalet.
Dużego plusa daję za fajnego
bohatera. Znów używam tego słowa wytrychu, bo akurat w przypadku i książki, i
bohatera pasuje jak ulał. Owszem, Roman Medyna to też facet po przejściach, ale
w przeciwieństwie do ulubionego szablonu postaci detektywa z upodobaniem stosowanego
przez rodzimych twórców, nie jest zgorzkniały i wypalony, tylko ze wszystkich
sił stara się jakoś poukładać swoje pogmatwane życie.
Prywatny detektyw, były
policjant, niespecjalnie dbający o to, by postępować zgodnie z literą prawa.
Jak trzeba dać w mordę, przyłoży bez skrupułów. Przyjaźń z gangsterem? Dlaczego
nie? Małe oszustwo? Jeśli w zbożnym celu, to co stoi na przeszkodzie? Taki
swojski Jack Reacher z Grochowa, na miarę naszych możliwości. Trochę pyszałkowaty, ale kto jest bez wad?
Chciałby być supermanem, ale przecież nie zawsze wychodzi, więc czym się tu
przejmować? Jutro będzie lepiej. Albo nie. No, polubiłam gościa za ten luz,
więc od razu wybaczam więcej, niż innym.
Kolejna zaleta – to niezła
fabuła. Mamy trzy wątki kryminalne połączone osobą głównego bohatera: historia
kompozytora szantażowanego w związku z tajemniczą śmiercią żony przed wielu
laty, z pozoru banalna sprawa napadów na Spółdzielcze Banki, która okazuje się
bardziej skomplikowana i wątek prywatny, czyli ratowanie brata – utracjusza,
który poważnie naraża się mafiozom. Wszystkie wątki dokończone i spięte ze sobą
jak trzeba (choć końcówka bankowa trochę zbyt przekombinowana), akcja pędzi jak
pendolino (prędkość może nie zawrotna, ale wystarczy), a damsko-męskie kłopoty
bohatera zostają rozwiązane tak, że czytelnik nie może narzekać.
Jedyne, o co mogę mieć pretensje
do autora, to spoilerowanie jednego z wątków w prologu. Nikt w redakcji nie
powiedział, że czytelnicy czasem też bywają sprytni i domyślą się w połowie, o
co w tym wszystkim chodzi?
Zabieram gwiazdkę za ten spoiler,
ale dorzucam jedną, żeby się wyrównało. Pisarz nie może być przecież ofiarą nieudolności
wydawnictwa. To już trzecia książka Mariusza Ziomeckiego z tej serii, więc
naprawdę, warto by się o autora trochę bardziej zatroszczyć.
Tagi: Mariusz Ziomecki „Odetchnij jeszcze raz” , Ziomecki "Odetchnij jeszcze raz" recenzja, Ziomecki „Odetchnij jeszcze raz” opinie, „Odetchnij jeszcze raz”
Tagi: Mariusz Ziomecki „Odetchnij jeszcze raz” , Ziomecki "Odetchnij jeszcze raz" recenzja, Ziomecki „Odetchnij jeszcze raz” opinie, „Odetchnij jeszcze raz”
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz