Z OPÓŹNIONYM ZAPŁONEM
To nie jest książka, która zapiera
dech. Wręcz przeciwnie. Wszystko dzieje się jakby w zwolnionym tempie. Z jednej
strony nic dziwnego, skoro prawie wszyscy bohaterowie są w wieku emerytalnym,
czyli, jak to się młodzieży wydaje, już nic się im w życiu nie chce, z drugiej
strony jednak, jak oglądam na przykład taki „Hotel Marigold”, film o jeszcze
starszych staruszkach, to aż mi się nie chce oderwać oczu od ekranu. Czyli
nawet o „nudnej” starości można ciekawie, tylko autorowi musi się chcieć
zachęcić czytelnika. Mai Wolny najwidoczniej się nie chciało.
Przez trzy czwarte książki
sprzedawanej jako kryminał mamy powieść obyczajową. Morderstwo było, albo nie
było, po co się nim tak naprawdę zajmować. Zamiast pasjonującego śledztwa
obserwujemy przeplatające się, zupełnie nieekscytujące historie znudzonych swym
życiem bohaterów i dowiadujemy się, dlaczego się tym życiem znudzili. Nawet
pani detektyw o trzy dekady młodsza od reszty towarzystwa wpisuje się w ten
klimat, bo też jest znudzona swoją pracą.
Akcja „Ksiegobójcy” umiejscowiona
została w Amsterdamie, duża jej część rozgrywa się w małym antykwariacie. - Co
za potencjał! – powiecie. - To miejsce z natury rzeczy mogłoby być magiczne!
Niestety, nie jest. Nie oczekujcie fajerwerków na miarę Zafona czy nawet pana Penumbry,
skoro księgarnia jest po prostu nudnym miejscem pracy znudzonego starszego
pana, któremu, oprócz tej księgarni nic innego w życiu nie wyszło, i któremu marzy
się wielkie uczucie, ale nie potrafi się do niego przyznać. I dopiero kiedy ten
starszy pan postanawia wreszcie postawić wszystko na jedną kartę, w końcu
zaczyna się coś dziać. Określenie „w końcu” należy rozumieć dosłownie. Zwrot
akcji pojawia się o wiele za późno, jednak na korzyść autorki trzeba dodać, że
jest on dużym i pozytywnym zaskoczeniem. Kiedy już zdążymy sobie pomyśleć, że
przeczytaliśmy kolejną powieść, o której natychmiast zapomnimy, nagle dostajemy
linijką po łapkach. A nie! To jeszcze nie koniec.
I właśnie dla zakończenia warto
przebrnąć przez tę powieść do końca. Jeżeli nie zaśniecie przez pierwszych
trzydzieści rozdziałów, doczekacie się satysfakcji. Będzie kolejny zwrot akcji
i kolejne zaskoczenie.
Mam wrażenie, że Maja Wolny najpierw wymyśliła jaki będzie
finał (skrajnie romantyczny, niepotrzebny gest zakochanego starszego pana), a
potem przeholowała w rozbudowywaniu życiorysów postaci, i nie udało jej się zachować
odpowiednich proporcji. Potencjał twórczy jednak widzę i jeśli tylko autorka popracuje
nad dramaturgią jest szansa, że następną książką nie będzie nas usypiać.
Tagi: Maja Wolny "Księgobójca", Ksiegobójca opinie, Księgobójca recenzja, Księgobójca Wolny
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz