SŁOŃCE PROWANSJI
Potrzebowałam radykalnej zmiany klimatu. Po trzech średnio
udanych spotkaniach z polskimi kryminałami zapragnęłam innych doznań. Słoneczna
Prowansja, leniwe życie na francuskiej prowincji, bagietki i wino, zamki i
arystokraci w nich zamieszkujący, Lazurowe Wybrzeże z graczami polo,
hazardzistami i rosyjską mafią gdzieś tam w tle – czego chcieć więcej?
Przeczytałam „Śmierć w Chateau Bremont” i życie od razu
stało się jaśniejsze, mimo tego, że śmierć została zapowiedziana już w tytule.
Nie zawiodłam się na niczym, bo trafiłam akurat na taką książkę, jakiej się
spodziewałam. Rzadko zdarza się, żeby opis wydawcy na okładce tak dobrze
oddawał zawartość treści. Byli więc i arystokraci różnej maści, i chateaux, i dobre jedzenie zakrapiane
jeszcze lepszym winem.
Chociaż akcja toczy się niespiesznie, to jednak idealnie
współgra z leniwym życiem na prowincji, więc powieści zupełnie to nie przeszkadza.
Intryga, w starym, dobrym stylu Agaty Christie jest do końca przemyślana, są zwroty
akcji i zręczne podrzucanie mylnych tropów. Wszystko tu w normie, wszystko tak
jak trzeba, żadnych pułapek i min. Wielkich uniesień wprawdzie też nie ma, ale przecież
nie zawsze ich potrzebujemy. Leniwy klimat czasem wystarczy. Jeżeli ktoś
potrzebuje fajerwerków typu: pościgi samochodowe albo krwawe porachunki
gangsterów, niech po prostu przeczyta inną książkę.
Tagi: M.L. Longworth, M.L. Longworth "Śmierć w Chateau Bremont", Śmierć w Chateau Bremont recenzja, Śmierć w Chateau Bremont opinie
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz