I TYLKO TEN SEKS
No i mamy
wreszcie autorkę, która proponuje nam nowy w Polsce gatunek: seks-kryminał.
W umiejętności konstruowania
fabuły i budowania napięcia niewiele da się Paulinie Świst zarzucić, narracja
prowadzona jest równolegle, z punktu widzenia dwójki bohaterów, co zwiększa
tempo i daje bardzo ciekawy efekt. Są zwroty akcji, wiarygodna intryga, dobrze
naszkicowane, zgodne z realiami tło, pełnokrwiści bohaterowie. Zakończenie ani
zaskakuje, ani nie zaskakuje, czytało się lepsze, ale i takie może być. Dramaturgicznie
książka jest więcej niż poprawna i zasługiwałaby właściwie na wyższą ocenę. I
tylko ten seks…
Już-już akcja
się rozkręca, a tu bohaterowie, zamiast tropić przestępców wyskakują na małe
bara-bara. Już-już by się chciało dowiedzieć, co dalej, a tu przerwa na
igraszki nad jeziorem. Intryga kryminalna zostaje rozwiązana, powieść właściwie
się kończy, ale zostajemy z bohaterami na dłużej, bo przecież jeszcze musi być
seks. Jak czytam te dosłowne opisy jak to on w nią, a potem ona na nim, i
odwrotnie, o braniu do ręki, w usta i co tam jeszcze, to mam ochotę schować się
pod stołem.
Żeby było jasne
– do seksu mam podobny stosunek, jak do francuskiej kuchni. Wolę testować na
żywo. Nie wkurzam się na seks w literaturze w ogóle, od literatury popularnej
nie wymagam zaś subtelności na miarę Philipa Rotha. No, ale – bez przesady.
Naprawdę, czy trzeba się imać każdej metody, aby przyciągnąć czytelnika? Zawsze
jest ryzyko, że jednego się przyciągnie – a drugiego odrzuci.
Ta książka jest
dla tych, którzy zamiast sami gotować, wolą sobie popatrzeć w telewizorze na Karola
Okrasę. Smacznego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz