CZAROWNICA Z
FJÄLLBACKI
Muszę się
przyznać, że Camillę Läckberg traktuję trochę „po znajomości”, chociaż znam ją,
oczywiście, tylko z jej książek. Z cyklem o Fjällbace zaprzyjaźniłam się tak
mocno, że przymykam oko na wszystkie niedociągnięcia, ciesząc się, że mogę znów
pobyć przez chwilę z bohaterami, których lubię i dobrze znam. Na tym chyba
polega fenomen Camilli Läckberg i tak duża popularność jej książek na całym
świecie. Autorka wie, jak w atrakcyjny sposób połączyć solidną powieść
obyczajową z ciekawą, świetnie przemyślaną kryminalną intrygą, jak wyważyć
proporcje ukazując losy całkiem zwyczajnych bohaterów z jednej strony i pogmatwane
koleje życia przestępców z drugiej. Życiowe historie zwykłych bohaterów też
bywają powikłane, co tylko sprawia, że obserwujemy ich z jeszcze większą
ciekawością, wsiąkając na amen w klimat tylko z pozoru sielskiej i anielskiej,
prowincjonalnej Fjällbacki.
Co w
„Czarownicy” trochę jednak uwiera – to zbyt wiele osób zamieszanych w zbrodnię.
Zabójstwa w ogóle są dwa, i to bliźniacze (w obydwu przypadkach ofiarami są czteroletnie
dziewczynki) - jedno współczesne, drugie sprzed trzydziestu lat, więc postaci
dramatu jest więcej niż zazwyczaj, dlatego też trochę się mylą i dosyć późno zaczynamy
się orientować kto jest kim.
Zupełnie
niepotrzebnie rozdmuchany jest też wątek uchodźców. Rozumiem, że poprawność
polityczna, i że cel szczytny (integracja, walka z ksenofobią itd.), ale
powieści to tylko szkodzi, bo czytelnik ma wrażenie, że temat został tu
wciśnięty na siłę. Obecność uciekinierów z Syrii dla przebiegu kryminalnej intrygi
nie ma żadnego znaczenia, więc gdyby skrócić ten wątek o połowę, akcja nabrałaby
tempa, a lokalny koloryt też by na tym nie ucierpiał.
W pierwszym
odruchu nieprzekonujący wydał mi się również pomysł powiązania współczesnej
akcji z siedemnastowieczną historią o polowaniu na czarownice. Opowieść o skrzywdzonej
kobiecie, która ponosi okrutną karę, nie popełniając żadnego przestępstwa i będąc bez winy, nie dała mi
jednak spokoju. Chodziła za mną jeszcze przez kilka dni, nie pozwalając w nocy
spać. Skoro autorce udało się uzyskać taki efekt, to nie ma rady - muszę
zmienić zdanie. Camilla Läckberg ma rację. Raz popełnione zło będzie się mścić,
aż do skutku, do wyrównania krzywd. Lepiej chyba uznać mistrzostwo autora, niż
oskarżać go o czary.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz