TVN CELUJE W
GIMBAZĘ
Obiecałam, że napiszę jeszcze o „Belle
Epoque”, jeśli się zawiodę, no to nie mam wyjścia.
Trzy kolejne odcinki i niestety, im
dalej tym gorzej.
Historyczny kostium i klimat spowszedniał,
a więcej już nie ma się czym zachwycać. Intrygi schematyczne, bez suspensu,
bohaterowie coraz bardziej nudni i przewidywalni. Autorzy scenariusza nie
zadali sobie najmniejszego trudu, by język postaci choć trochę przypomniał ten
z początków XX wieku. Gdyby scenarzystom chciało się poczytać Reymonta albo
chociaż Prusa, może by wiedzieli, że w tamtych czasach do lokaja czy chłopa komisarz
policji – wysoki urzędnik państwowy - nigdy nie zwróciłby się „czy zechciałby
mi pan powiedzieć?” Ocena za dokumentację językową – zero.
Magdalenie Cieleckiej pozwolono
wreszcie trochę dłużej pobyć na ekranie. Pobyć, bo biorąc pod uwagę drętwe
kwestie, które musi wypowiadać, trudno nazwać jej obecność w tym serialu
aktorską grą.
Recenzenci znęcali się nad
muzyką w tym serialu, że pasuje jak kwiatek do kożucha, z czym się zgadzam. Ale,
okazuje się, nie wszyscy mają podobne zdanie. Moja młoda sąsiadka –
gimnazjalistka przyznała się, że obejrzała jeden odcinek serialu. Na pytanie –
co jej się najbardziej podobało? – odpowiedziała – muzyka. TVN celuje w
gimbazę? Chyba jednak nie do końca trafia. Młoda sąsiadka – wielbicielka
Benedicta wcielającego się w Sherlocka stwierdziła również, że gdyby akcja tego
serialu rozgrywała się w dzisiejszych czasach, to w ogóle nie dałoby się go
oglądać. A ramotek to ona bardzo nie lubi. I skończyło się na jednym odcinku.
Ja też na tym kończę moje spotkania z
piękną epoką. Szkoda.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz