CZYTAĆ, NIE
ZWLEKAĆ
Zawsze ogromnie się cieszę, gdy
odkrywam nowego autora, którego już po pierwszej przeczytanej książce mogę wpisać
na listę ulubionych.
„Zabójca z sąsiedztwa”, zgodnie ze
słynną zasadą Hitchcocka (do której jednak mistrz nie zawsze się stosował)
zaczyna się od trzęsienia ziemi, a potem napięcie już tylko rośnie.
Przeczytałam tę książkę na jednym wdechu, bo nie można się było oderwać, przez
cały czas zamartwiając się, żeby tylko autorka nie zniszczyła wszystkiego
jakimś nonsensownym zakończeniem. Nie jeden raz zdarzyło mi się przecież,
szczególnie czytając polskich autorów, że już byłam w ogródku, już witałam się
z gąską, a potem okazywało się, że nieudolna, nieprzemyślana końcówka niweczyła
doszczętnie wszystkie wcześniejsze pozytywne wrażenia. Ale – co za ulga – nie w
tym przypadku. Można? Można. Bierzcie przykład, drodzy polscy autorzy.
Powieść skonstruowana jest z niebywałą
precyzją. Nie pojawia się ani jeden niepotrzebny wątek, który by został
„puszczony” i nie miał swojego uzasadnienia. Jesteśmy wodzeni za nos od samego
początku, i chociaż zakończenie jest takie, jakiego od pewnego czasu się
spodziewamy, to akceptujemy je bez zastrzeżeń właśnie dlatego, że bardzo
chcieliśmy, żeby tak akurat to się potoczyło.
Wszystkie postaci są niezwykle barwne,
pełnokrwiste, lubimy je – nawet mordercę. Każdy z sąsiadów ma swoją tajemnicę. Informacje
o kolejnych bohaterach dawkowane są bardzo umiejętnie – o wszystkim dowiadujemy
się we właściwym czasie. Do tego jeszcze szczypta czarnego, angielskiego humoru
i londyńskie klimaty, do których mam słabość.
W pierwszej chwili przeszkadzało mi
trochę, że autorka opowiada historię w czasie teraźniejszym, co zwykle prowadzi
do uproszczeń językowych. I znów - nie doszło do tego w tym przypadku. Okazuje
się, że można tak biegle operować językiem, że czas teraźniejszy narracji nie
kojarzy się z kiepskim scenariuszem, tylko dostarcza prawdziwych wrażeń lingwistycznych.
Wszystko jest takie, jak trzeba, a to dopiero druga książka autorki!
Szybko kończę, bo szkoda czasu na
czytanie recenzji. Za samą książkę się bierzcie, i to już! I czekajcie razem ze
mną na kolejną powieść Alex Marwood.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz