poniedziałek, 21 listopada 2016

Bartosz Szczygielski „Aorta” Ocena: 4/6


DLACZEGO?
        Przez dziewięćdziesiąt pięć procent książki (wybaczcie tę chirurgiczną precyzję, ale tak to jest, kiedy się korzysta z czytnika) miałam szczerą nadzieję, że będę miała okazję skomplementować debiutanta, wyrażając nadzieję, że dołączy do panteonu naszych twórców kryminalnej literatury i zdetronizuje jej aktualnych liderów. Chciałam wypomnieć tylko drobiazgi – trochę schematycznego głównego bohatera (zgorzkniały gliniarz przed czterdziestką, po zawodowych przejściach, z żoną, która, jak w amerykańskich filmach obraża się, że mąż poświęca jej zbyt mało uwagi) i redakcyjne błędy, które łatwo zwalić na niedopilnowanie przez wydawcę (bohaterowie książki mają prawo używać wulgaryzmów, ale redaktor powinien uświadomić autorowi, że wulgaryzmy odautorskie są po prostu żenujące).
        Co spowodowało, że zmieniłam zdanie? Rzecz jasna – zakończenie, czyli to, co w polskich powieściach kuleje najczęściej.
        Szczygielski posługuje się swobodnie barwnym językiem, buduje krwiste, ciekawe postaci, sprawnie prowadzi wątki, buduje klimat tajemnicy i trzyma czytelnika w napięciu. Ale po co to wszystko, kiedy końcówka nie przynosi czytelnikowi żadnej satysfakcji? I nie chodzi mi wcale o ten motyw z żoną, wypisz wymaluj jak z jednej z powieści Lemaitre’a (nie ostrzegam, że to spoiler, bo naprawdę tylko wtajemniczeni domyślą się o co chodzi). Co z tego, że dowiadujemy się, kto zabił, skoro nie znajdujemy odpowiedzi na pytanie – „dlaczego?”. Wyjaśnienie autora uważam za niewystarczające, ponieważ nie jest podbudowane rzetelną analizą psychologiczną. Wiem, że autor potrafiłby to zrobić, do psychologii pozostałych postaci nie mam zastrzeżeń. Psychologia mordercy jest najbardziej niedopracowana.
        Pytanie „dlaczego” pojawia się zresztą w innych kontekstach: dlaczego jeden z policjantów zastrzelił podejrzanego?, dlaczego w końcu Marta kreśliła te grafy?, naprawdę, tylko żeby szybciej przenosić się z miejsca na miejsce? (ten wątek zupełnie niczego nie wnosi, oprócz tego, że autor popisuje się znajomością matematyki), dlaczego, skoro była tak inteligentna i twarda, nie znalazła innego sposobu, żeby się uwolnić? Im więcej takich niewyjaśnionych „dlaczego?” w powieści kryminalnej, tym bardziej czytelnik czuje się zawiedziony.
        Nie skreślam Szczygielskiego, broń Boże. Daję mu duży kredyt zaufania. Potencjał ma spory i mam nadzieję, że nabierze doświadczenia i będzie potrafił je wykorzystać. Do panteonu jednak jeszcze droga daleka.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz