GONITWA ZA MARZENIAMI
Tytuł
zniechęcał mnie skutecznie. No, dajcie spokój, „Krawcowa z Dachau”?
Sięgam raz,
nie, może później. Sięgam znowu, nie, następnym razem. Dopiero lektura trzech
pod rząd kryminałów z gatunku „można, ale nie trzeba”, tak średnich, że
zapomniałam o nich natychmiast po przeczytaniu zmobilizowała mnie do
płodozmianu. No dobrze, niech już będzie ta martyrologia.
Na szczęście
zanim rzeczona się pojawiła, autorce skutecznie udało się mnie omotać, wciągnąć
w losy bohaterki, sprawić, że polubiłam ją ze wszystkimi zaletami (ambicja,
nadzieja, wytrwałość) i wadami (naiwność, lekkomyślność, niekontrolowana pogoń
za marzeniami). Kiedy więc doszło do opisu traumatycznych przeżyć wojennych,
nie było rady, już wsiąkłam, musiałam brnąc dalej razem z Adą Vauhgan, żeby
trzymać za nią kciuki.
Trzymałam
kciuki tak długo, jak się dało. Nie, nie, niczym się nie sugerujcie. W tej
książce nie ma łatwych rozwiązań, będziecie wodzeni za nos wiele razy, aż w
końcu okaże się, że wszystko co do tej
pory wiedzieliście o życiu i ludziach niewiele znaczy. A kiedy już, zgrzytając
zębami, z nożem, który co chwila będzie się wam otwierał w kieszeni dotrwacie
do końca…
Ja
potrzebowałam kilku dni, żeby dojść do siebie. Ale nie żałuję.
Daję wam solidną
gwarancję, ale też ostrzegam ostrzegam, że od tej książki nie uda się wam tak
łatwo uwolnić. Może nawet zostanie z wami na zawsze. Albo będzie po nocach się
śnić. A co tam, niech będzie na mnie. Zaryzykujcie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz