O rany, ale to się ciągnie. I ciągnie. I ciągnie. I ciągnie…
Poprzednie dwie powieści autorki też się ciągnęły, ale więcej się
działo, więc łatwiej było to znieść. Dobrnęłam do końca tylko dzięki Maciejowi
Stuhrowi. Przeczytał książkę tak rewelacyjnie (jak zawsze zresztą; jest
fantastycznym lektorem audiobooków), że przyjemność z odkrywania coraz to
innych jego interpretacji pojawiających się co chwila nowych postaci
zrekompensowała zawód z powodu ślimaczącej się niemiłosiernie akcji.
Czy w Anglii pisarzom płacą od słowa? Chyba nie, bo Agatha
Christie z takiej ilości słów stworzyłaby trzy powieści (sprawdziłam
matematycznie, spróbujcie przeliczyć sami, jeśli nie wierzycie).
Ja bardzo proszę panią Rowling (choć oczywiście mnie nie
posłucha, a redaktorzy nie ośmielą się, żeby jej zwrócić uwagę), żeby trochę
bardziej się streszczać. To, że ma się łatwość konstruowania zdań, to może być
zaleta. Jednak nie zawsze. Nie zawsze…
Mnie się podobała. Ale być może dlatego, że czytałam ją w szpitalu, w którym, jak się okazało, muszę zostać dłużej, niż planowałam, a szpital nie miał biblioteki i czułam pierwsze objawy nadciągającej abibliofobii. Więc czytając niemal modliłam się, by mi ta książka starczyła na jak najdłużej. :D
OdpowiedzUsuńJednak teraz, po paru latach - doprawdy nie pamiętam, o czym była. Pamiętam ciekawy zabieg narracyjny, pamiętam Pussyhead detektywa bez nogi, pamiętam niezmiernie ciekawy wątek jego sekretarki i nieco pamiętam intrygę, ale zupełnie nie pamiętam jej rozwiązania (poza tym oczywiście, że nasi bohaterowie zwyciężają). Ale chyba mam słabość do Rowling, tak coś mi się wydaje, chętnie bym przeczytała czwartą część. Najgorsza i najnudniejsza była dla mnie pierwsza - wołanie kukułki. Najciekawsza - środkowa, ale to z przyczyn osobistych :)
Ja chyba za bardzo niecierpliwa jestem ;-)
OdpowiedzUsuńCały ten cykl - to są bardzo porządnie obmyślane książki (marudzę, ale przeczytałam wszystkie, a raczej wysłuchałam). Fajny bohater, fajna jego pomocnica, odpowiednio zagmatwane intrygi, ale strasznie wszystko przegadane. Jak widać, w niektórych okolicznościach to może być zaletą :-)
Pozdrawiam!